Moja twórczość: Oszust (miniatura prozatorska)

W ramach piątkowej twórczości, która z powodu awarii blogera przypada w sobotę :) Mam dla Was miniaturę prozatorską. Napisałam ją na spotkanie klubu literackiego. (Tak wiem, jestem Wam winna wpis o nim ). 
Temat brzmiał "Oszust". Zapraszam do lektury.





Wbiegła z płaczem do pokoju, trzaskając za sobą drzwiami. Gdzieś tam za sobą słyszała wołania bliskich. Ale nie chciała z nimi rozmawiać. Tym bardziej, że wiedzieli… 
Siadała przy oknie obejmując kolana. Z boku mogłoby się wydawać, że wpatruje się w zimowy krajobraz. Ale nie podziwiała ani pokrytych śniegiem drzew, ani nawet wzorów namalowanych przez mróz na szybach. Po prostu utkwiła wzrok w jednym punkcie. 
Pokręciła z niedowierzaniem głową. Te wszystkie listy, które do Niego pisała.. Co z tego, że nie odpisywał? Wystarczyło, że był. Tak jej się przynajmniej wydawało. Rozłożyła kartkę papieru, którą przed chwilą zgniotła w kulkę. Tego ostatniego listu, napisanego odręcznie na pięknej, pachnącej papeterii już nie wysłała. I dobrze. Ileż można się kompromitować?


I jeszcze starszy brat. Ten to ma wyczucie sytuacji, nie ma co.


- Oj siostrzyczko, młoda jesteś. Jeszcze nie raz w życiu się rozczarujesz – powiedział, zanim szlochając uciekła z salonu. 

Co to niby miało być? Pocieszenie? To chyba jednak prawda, że faceci nie mają uczuć, że nie można im ufać, że kłamią.

ON też był facetem. Oszust!

Jak mogła być tak głupia? I jeszcze go broniła. Koleżanki już dawno mówiły, jak to wygląda naprawdę, ale nie – ona wierzyła. Niebawem się z nimi spotka i będzie musiała przyznać im rację. To będzie tak samo bolesne, jak dzisiejsza sytuacja. 

Już prawie jej rozpacz, przechodziła w kolejny etap – wściekłość, kiedy znowu się rozkleiła. Jej wzrok padł na przewieszoną przez oparcie krzesła czerwoną sukienkę. Miała ją dziś założyć. Prezent od Niego. Podobnie jak różowa pozytywka z baletnicą i pluszak, którego właśnie ściskała, by wylać w niego łzy.  Jak miała o Nim zapomnieć, skoro wszystko wokół przypominało o jego istnieniu? Pokręciła z głową uśmiechając się pod nosem nad ironią tego słowa. Przecież o to właśnie chodziło, że Święty Mikołaj nie istnieje. 

*** Będzie mi miło, jeśli po przeczytaniu zostawisz komentarz ***

3 komentarze:

  1. Haha:) Bardzo fajna puenta;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Doskonale się czyta tę miniaturkę prozatorską - lekki, przyjemny, nostalgiczny, a przede wszystkim zaskakujący - pointa genialna. Masz talent i wyobraźnię. Pięknie piszesz :)

    OdpowiedzUsuń