To, co czytam: Czereśnie zawsze muszą być dwie, Magdalena Witkiewicz

Ileż to było już książek o kobiecie, która ucieka z miasta i pracy w korpo do domku na wsi, by tam zacząć nowe życie. Bynajmniej nie jest do zarzut do autorki, że podjęła ten wątek. W literaturze używanych jest 36 sytuacji tragicznych (zauważył to Gozzi, powtarzała za nim Katarzyna Bonda w "Maszynie do pisania"). Sęk w tym, żeby te same historię umieć opowiedzieć to inaczej.

Drzewo czereśni potrzebuje innego drzewa, aby rosnąć i dawać owoce. Tak jak człowiek, gdy kocha – rozkwita. (okładka)






Fabuła:

Zosia Krasnopolska otrzymuje w spadku od pani Stefanii zrujnowaną willę w Rudzie Pabianickiej. Rudera okazuje się domem z duszą uwięzioną w dalekiej przeszłości. Stary dom otoczony sadem – niegdyś bardzo piękny – kryje sekrety swoich mieszkańców. Zosia powoli zgłębia jego tajemnice. Kiedy na jej drodze pojawi się Szymon, odkryje najważniejszy sekret: dowie się, czym są prawdziwa przyjaźń oraz miłość. Zrozumie, że tak jak drzewa czereśni muszą rosnąć obok siebie, by wydać owoce, tak ludzie muszą się kochać, by ich wspólna droga przez życie miała sens. Powieść o przeszłości zaklętej w każdym dniu i o darach, które otrzymujemy od losu, jeśli patrzymy także sercem…
Najnowsza powieść Magdaleny Witkiewicz to historia o tym, że nawet najbardziej niepozorna decyzja wpływa na nasze życie, a przeszłość zawsze wybrzmiewa w teraźniejszości.  
(opis za wydawcą)


Opinia

Książki obyczajowe, w tym zaliczająca się do nich literatura kobieca, wracają do moich łask. Moje romantyczne usposobienie i sentyment do domu rodzinnego, przed którym uwielbiam siedzieć z kawą i książką w dłoni sprawiają, że podświadomie szukam takich wątków. 

Czekanie na coś, co ma się wydarzyć, niesie ze sobą więcej emocji niż samo wydarzenie

Po "Czereśnie..." sięgnęłam z prostego powodu, byłam na spotkaniu z autorką w ramach Apostrofu. Międzynarodowego Festiwal Literatury, kupiłam książkę, zdobyłam podpis. Została lektura ;) To czego w nich szukałam to klimat, oczywiście kwestia historii zakochanych też jest istotna, ale - co również nie jest zarzutem - finał jest łatwy do przewidzenia. Tym bardziej, że autorka sama mówi o sobie, że jest specjalistką od dobrych zakończeń. Dlatego dla mnie pierwsze skrzypce odgrywa  atmosfera. Czytając książkę, której akcja dzieje się na wsi lub w małej miejscowości, chcę poczuć zapach koszonej trawy lub świeżo upieczonego ciasta, słyszeć śpiew ptaków, czuć powiew wiatru na twarzy i po prostu poczuć się błogo. A że znam to uczucie z autopsji, tym większe mam wymagania. Magdalena Witkiewicz zdecydowanie im sprostała. Zatopiłam się w lekturze i poczułam się niemal jak w domu.

Poza tym niezwykle intrygujący był wątek wydarzeń sprzed lat i tajemnicza kobieta odwiedzająca czasem Zosię. Opowiadana przez pana Andrzeja historia z przeszłości pełniła funkcję powieści w powieści. Autorka ustami bohatera zafundowała Czytelnikowi podróż w czasie  i znowu udało się się stworzyć wyjątkowy klimat danych czasów, szczególnie obyczajowych. W ogóle postać pana Andrzeja była bardzo sympatyczna, a jeszcze bardziej dało się lubić panią Stefanię. Kolejny bohater, Szymon, facet po przejściach, to taki typowy literacki książę z bajki... Przystojny, opiekuńczy, inteligenty, taktowny. Przepłakałam całą część książki, przedstawioną z jego punktu widzenia (wydarzenia były opisywane z perspektywy kilku bohaterów), miałam ochotę wejść i go przytulić. Autorka świetnie wykreowała go i jego historię. W sumie, momentami najbardziej irytująca była główna bohaterka. Czasem nie potrafiła wyciągnąć wniosków, popełniała te same błędy, z drugiej strony nie bała się zawalczyć o siebie, potrafiła unieść się dumą. Z jednej zstony była zdystansowana, z drugiej zabawna, roztargniona, przypominała mi nawet Judytę, bohaterkę książek Katarzyny Grocholi

"Wino jest w kartonie "książki - kryminał i sensacja" s. 285

Domyślam się, że miała wzbudzać skrajne emocje i tak było. Współczułam jej, kiedy jako dziecko nie mogła liczyć na wsparcie rodziców i cieszyłam się z nią, gdy znalazła oparcie w Stefanii. I oczywiście dopingowałam, by z niej i Szymona coś było. Żeby te czereśnie w końcu były dwie.

Słowo, które przychodzi mi na myśl żeby opisać tę książkę to "zwyczajna", ale boję się go użyć, by jej nie umniejszyć. Nie chodzi o to, że była zwykła, przecięta, taka sobie. Ona po prostu była o życiu, zwykłym życiu, codziennych troskach i problemach, które dotykają nas i naszych bliskich. Co prawda pewne sytuacje przytrafią się prędzej bohaterom literackim (odziedziczenie domu ;), ale cała reszta mogłaby wydarzyć się tu i teraz.  

Rozwiązywaliście kiedyś psychotesty, takie ze strzałkami? Jedno pytanie, dwie lub więcej odpowiedzi, każda z nich prowadziła do kolejnych pytań. To jak na nie odpowiesz daje ostateczny wynik dotyczący twojej osobowości. Właśnie z nimi skojarzyło mi się przesłanie jakie niesie książka Magdaleny Witkiewicz. Każdy nasz czyn, nasza decyzja rusza lawinę kolejnych wydarzeń i prowadzi do tego lub innego finału.


"Czasami nie zdajemy sobie sprawy, że zupełnie nieistotne decyzje mogą mieć wpływ na nasze dalsze życie. To czy zrobimy krok w lewo, czy w prawo, decyduje o tym, kim będziemy w przyszłości, kim będą nasze dzieci, a nawet o tym czy spotkamy szczęście, czy też nasza droga będzie wybrukowana niepowodzeniami." s.7

Podsumowując, to lekka i pozytywna powieść, do pochłonięcia w dwa wieczory, jeden, jeśli przedłużycie go do świtu ;) (500 stron czyta się w okamgnieniu). Idealna do wyjścia na taras, najlepsza na poprawę humoru.

Tradycyjna ocena: 7/10
Moja ocena: półka

Gratis

Jak obiecałam mam jeszcze kilka informacji ze spotkania z autorką. Choć większość tych tajemnic poznacie czytając książkę - autorka opowiada o nich na końcu powieści.



- Mój tata chciał kiedyś w ogrodzie posadzić czereśnie, jedno drzewko - opowiadała autorka. - ale ogrodnik, który miał się tym zająć powiedział: "czereśnie zawsze muszą być dwie". To było takie piękne, że od razu postanowiałam, że wykorzystam to jako tytuł książki - wspominała. Książka powstawała bardzo długo. Autorka miała w głowie ją przez kilka lat. W głowie Magdalena Witkiewicz tworzyła ją od 2012 roku. - Ale samo pisanie trwało około 2,5 - 3 miesięcy - przyznała podczas spotkania. 

 Więcej niż co rok to prorok

Magdalena Witkiewicz jest autorką lub współautorką dwudziestu jeden książek (informacja ze strony pisarki). Kiedy prowadząca spotkanie wyraziła podziw nad ilością i szybkością wydawanych przez nią powieści, pisarka uśmiechnęła się i powiedziała, że w porównaniu do Mroza wcale nie jest taka szybka.

- Głowie mam mnóstwo książek, to ile ich ktoś napisze, zależy od tego jak szybko pisze na klawiaturze - żartowała.

Miała też już wcześniej zarezerwowane nazwisko dla kolejnej swoje bohaterki - Zosia Krasnopolska,  to jej czytelniczka, którą zauważyła na Facebooku. Skontaktowała się z nią i poprosiła o użyczenie personaliów. Chciała ją jednak umieścić w wyjątkowej historii. Padło na tą która rodziła się tak długo.

 
Gratis II 

Książkę "Czereśnie zawsze muszą być dwie" zaczęłam czytać pacjentom szpitala miejskiego w Elblągu. Spotkała się z entuzjazmem słuchaczy i aż żal, że nie mogłam im przeczytać jej całej. W każdym razie wiele osób (tym pielęgniraki) wpisały sobie książki na listę do przeczytania. Wcale im się nie dziwię ;)



Tytuł: Czereśnie zawsze muszą być dwie
Autor: Magdalena Witkiewicz
Wydawnictwo: Filia
Rok wydania: 2017
Liczba stron:  496


8 komentarzy:

  1. Mnie ta książka bardzo mocno wciągnęła. Retrospekcje i sama Ruda Pabianicka - ekstra!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mnie zaciekawiłaś tą recenzją. Autorki kompletnie nie znam :-(

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam jeszcze tej książki, ale właśnie wpisuję ją na listę do przeczytania.
    Lubię czytać książki obyczajowe, typowo o życiu, częściowo dla odprężenia, częściowo dla zastanowienia się nad pewnymi rzeczami.

    Pozdrawiam,
    Pani Od Bani (www.paniodbani.pl)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czytam takiej literatury, ale recenzja jest bardzo przyjemna!

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj chyba nie moja tematyka jeśli chodzi o książki, muszę poszukać u Ciebie czegoś innego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że u Ciebie literatura faktu i tematyka sensacyjna dominuje. Coś gdzieś tam na pewno się i u mnie znajdzie ;) Czytam wszstkiego po trochu. Obyczajowych jakoś mniej ostatnio, ale jak pisałam, przeprosiłam ten gatunek ;)
      /Pozdrawiam,
      Szufladopółka

      Usuń
  6. Chciałam przeczytać już dawno. A niedawno ktoś mi dał w prezencie i teraz leży grzecznie w stosiku czekając na swoją kolej. (Staram się mieszać książki, żeby nie znudził mi się jeden gatunek). I tak "Czereśnie muszą być dwie" dostała miejsce między brutalną fantastyką i kryminałem. :D W każdym razie niedługo się za nią zabiorę. :)

    OdpowiedzUsuń