#4 Czytanie w szpitalu miejskim w Elblągu + książkowe historie pacjentów

Po raz kolejny w ramach akcji Woluminy. Głos książki miałam okazję czytać pacjentom Szpitala Miejskiego w Elblągu. W sobotę, 26 sierpnia odwiedziłam chorych na oddziałach rehabilitacji kardiologicznej i chirurgii dziecięcej. Podzielę to na dwa wpisy, bo mam co opowiadać. 




Zacznę od wizyty u dorosłych. Będę się powtarzać, ale mówię wam, to jest genialna sprawa. Momentami aż boję się, że jestem egoistką ;) Po prostu spotkania z pacjentami elbląskiego szpitala rozwalają mi system. Z założenia, to ja mam im umilić czas, oderwać od szarej rzeczywistości, rozerwać ich trochę, a to oni sprawiają, że wychodzę stamtąd jak na skrzydłach. To nieprawdopodobne jak te spotkania na mnie działają. I to chyba zrządzenie losu, że poznaję tam ludzi, takich jak pan Mirosław. Że poznaję historię takie jak ta: 

- Kiedy chodziłem do szkoły strasznie nie lubiłem czytać. Wypożyczałem lektury z biblioteki, żeby był po tym ślad, ale w domu nawet nie otwierałem książki, oddawałem ją po kilku dniach - opowiada pan Mirosław. - Tak samo zrobiłem z „Placówką” Bolesława Prusa, wypożyczyłem i dwa dni później byłem z powrotem w bibliotece, by ją zwrócić. 

Pani bibliotekarka przyjrzała się uważnie uczniowi i zapytała, o czym była książka, podpowiadając, że o jakiś ślimaku... (Ślimak to nazwisko jednego z bohaterów ;) ), na co Mirek zaczął opowiadać o życiu ślimaków, że żyją w trafie, mają muszle i takie tam. 
- Oj, nie przeczytałeś tej książki. A ja jej od ciebie nie przyjmę, dopóki tego nie zrobisz – oznajmiła przyłapanemu na kłamstwie chłopakowi. Ten nie miał więc wyjścia, zmusił się do lektury i... był zachwycony. Dumny z siebie wrócił po dwóch tygodniach do biblioteki, by pochwalić się znajomością treści, ale pani bibliotekarka nie zadawała mu pytań.
 – Teraz wiem, że ją przeczytałeś. 
Ale pan Mirek – wtedy uczeń siódmej klasy – tak się wkręcił, że wypożyczył (tym razem już z zamiarem przeczytania) kolejną książkę. Dwa miesiące później był najaktywniejszym czytelnikiem w szkole, a po wakacjach został łącznikiem między biblioteką a uczniami – przypominał im o terminie zwrotu, podsuwał co ciekawsze tytuły, bądź stosował metody pani z biblioteki i przepytywał z fabuły, dorobił się ksywki Szeryf od książek. Do dziś kocha czytanie, a miłością do książek zaraził swoją córkę. 

Słuchałam tego jak urzeczona, a nie była to jedyna historia, 75-letnia pani Zofia powiedziała, że w czytaniu zakochała się odkąd tylko poznała litery, po prostu ciągnęło ją do książek. Do szpitala przyszła zaopatrzona w lektury, dzień po mojej wizycie mąż miał przynieść jej nowy zapas. Z kolei pan Ryszard opowiadał o swojej pracy w drukarni i o tym, jak pracował z książkami, jak je składał, kleił. 

Muszę mieć szczęście, że spotykam takich cudownych ludzi :)

Od lewej: Pan Piotr, Pan Ryszard, Pan Mirosław, Pani Zofia

Pacjenci wybierają książkę, którą będziemy czytać



Po niekończących się opowieściach, zabraliśmy się do czytania. Padło na „Zwyczajną łaskę” z Wydawnictwa Dreams. Przeczytaliśmy cały rozdział i muszę przyznać, że zapowiada się ciekawie.







Zrealizowano w ramach Stypendium Kulturalnego Miasta Elbląg

Zrealizowano w ramach Stypendium Kulturalnego Miasta Elbląg

12 komentarzy:

  1. Cudowna historia pana Mirka :D mój brat miał podobnie z "Krzyżakami", ale niestety, na niego nie podziałało

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy wcześniej nie słyszałam o tej akcji, ale wygląda to naprawdę znakomicie. Wspaniałe jest to, że przy pomocy swojej największej pasji możesz umilić czas komuś, kto tak bardzo tego potrzebuje! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedyś też tak wypożyczałam książki i modliłam się, by nikt mnie nie zapytał o treść ;)
    Bardzo fajna inicjatywa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowna sprawa. Uwielbiam takie spotkania, rozmowy- jest w tym coś magicznego :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Twórczości B. Prusa jakoś nie mogę przetrawić. A książki generalnie lubię.

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękna historia z tym Prusem (choć ja sie z tym autorem szczególnie nie lubię). Bardzo się cieszę, że spotkania mijaja Wam w przyjemnej atmosferze :) No i idea szczytna!

    Pozdrawiam,
    Ewelina z Gry w Bibliotece

    OdpowiedzUsuń
  7. fajny pomysł taka odskocznia od często trudnego doświadczenia

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowne historie :-D.
    Ja muszę szczerze powiedzieć, że zdecydowanie za mało czytałam będąc w szkole. Nie o to chodzi, że w ogóle nie czytałam. Czytałam, ale według mnie za mało. No i zazwyczaj nie były to lektury, ale jakieś wypatrzone pozycje w bibliotece, po które sięgnęłam zupełnie przypadkowo. Bardzo dużo czytałam na studiach, ale raczej były to książki związane ze studiami (i oczywiście Szekspir, bo tego uwielbiam od dawna). Teraz brakuje mi trochę czasu, ale i tak z książkami się nie rozstaję, chociaż nadal uważam, że czytam za mało ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pan Mirek wygrał wszystko - ale tak naprawdę wielu z nas w ten sposób zaczynało przygodę z czytaniem: od lektury, która porwała :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zawsze podczas czytelniczych spotkań mam okazję nie tylko nacieszyć się rozmową o książce, ale właśnie poznać innych ludzi, dostać potwierdzenie, jak różnorodne bywają losy i jak mocno czytanie książek zostało w nie wpisane na stałe.

    OdpowiedzUsuń