Przeczytaj i więcej już nie grzesz!

"Grzesznik", Artur Urbanowicz



Strasznie bałam się tej książki. A konkretnie tego, że nie jest horrorem. Artur Urbanowicz zachwycił mnie i porządnie przestraszył „Gałęzistym”, więc nie mogłam doczekać się kolejnego spotkania z twórczością autora. Przewijająca się w sieci informacja, że „Grzesznik” to coś o gangsterskich porachunkach ostudziła mój entuzjazm. Z drugiej strony - jednak groza.  Ale z  humorem. Nie za dużo tego, jak na jedną książkę?



Marek Suchocki "Suchy", boss suwalskiego półświatka, dowiaduje się, że jego najgroźniejszy konkurent wychodzi z więzienia. Nie czekając na dalszy rozwój wypadków, wraz ze swoimi wiernymi ludźmi postanawia raz na zawsze stawić mu czoło. Porachunki kończą się tragicznie – Marek spada ze schodów i doznaje silnego wstrząsu mózgu. Kiedy po tygodniowej śpiączce odzyskuje przytomność, okazuje się, że jego grupa została rozbita, a wszystkie pieniądze zarobione przez lata przestępczej działalności zniknęły. Jego przeciwnik, przez swoje brutalne i bezkompromisowe dokonania ochrzczony niegdyś przez media Grzesznikiem, daje się poznać jako genialny, niesamowicie inteligentny psychopata, który nie zna litości. Stawia Suchego przed wyborem – albo ustąpi, albo zostanie mu odebrane wszystko, czym tylko kiedykolwiek się cieszył. Na domiar złego, wkrótce po wypadku ujawniają się nowe, przerażające zdolności Marka…


opis za wydawcą, Gmork


Książka wciągnęła mnie od samego początku, a co najdziwniejsze Marek, główny bohater - przestępca, który wymusza haracze, torturuje ludzi i zdradza żonę wręcz wzbudzał sympatię. Od razu skojarzył mi się z Szackim (choć to ktoś z drugiej strony barykady) i pewnie automatycznie z Więckiewiczem (z roli w Vinci) w jednym. To pewnie przez butę i arogancję bohatera oraz ten ukryty między wierszami humor. Tak więc już czekam na ekranizację, wiadomo z kim w roli głównej ;).

Ale do sedna.

To dla grozy sięgnęłam po tę książkę. Chciałam się bać i wiele wskazywało na to, że będę.  Opętanie to motyw wykorzystany już wzdłuż i wszerz, ale wciąż dający milion możliwości twórcom. I zawsze przerażał mnie najbardziej. Autorowi "Grzesznika" nie można odmówić pomysłowości i wyobraźni, świetnie zinterpretował ten temat, wprowadzał uczucie dezorientacji u bohatera i czytelnika. W ogóle Artur Urbanowicz lubi doprowadzać swoich bohaterów do obłędu.


Gabriel Amorth, egzorcysta, sporządził klasyfikację pięciu stopni nękania człowieka przez złego ducha: kuszenie, dręczenie, obsesje, nawiedzenie i opętanie. Zapomniał jednak o jeszcze jednym, najgorszym: gdy wszystko to spotyka cię jednocześnie… (fragment opisu z okładki).

Tak było w "Gałęzistym", tak jest w "Grzeszniku". Ale tu zaczynają się schody. Bo o ile w "Gałęzistym" towarzyszył mi strach, tu raczej właśnie wspomniana dezorientacja. Surrealistyczne, oniryczne wrażenia odnosiłam niemal cały czas. Brakowało mi jednak uczucia pierwotnego lęku.
Ta książka była wstrząsająca, przerażająca, ale jakby na innym poziomie, w innej kategorii. Nie bałam się, tylko... nie dowierzałam.

Urbanowicz ma bardzo dobry warsztat, pisze lekko, wciąga czytelnika i nie zanudza, choć książka jest pokaźnych rozmiarów. Podkreśla, że czytanie traktuje jako rozrywkę i tu się z nim zgadzam. Bardzo dobrze przyjęłam nawiązania do "Gałęzistego", ale gorzej zniosłam, że "Grzesznik" mu nie dorównał. A trudno zapomnieć o pierwszej książce autora, skoro sam w drugiej wielokrotnie do niej nawiązuje. Pomijając uniwersum (te same miejsca budzące grozę), odwoływanie się do wiary (lub jej braku?) to jeszcze jedna scena, która dla  mnie była istnym deja vu z poprzedniej książki. Z kolei innym razem miałam wrażenie, że bohaterowie dwóch powieści spotykają się w jednej przestrzeni. I nie wiem czy akurat w tych przypadkach to nie nadinterpretacja z mojej strony, ale  i tak  uważam, że to świetny zabieg.


Podsumowując. Pytałam na początku czy nie za dużo tego? No niestety za dużo. Albo czegoś innego za mało. Chciałam uczucia pierwotnego lęku i nie mogę przeboleć, że go nie dostałam, że rozmył się w tym gangsterskim świecie z czarnej komedii. Szczęśliwie autor nie przekroczył granicy kiczu, ale jak dla mnie było tam o jedno tło za dużo. Z drugiej strony "Grzesznik" jednak mnie zaskoczył. Zdezorientował po prostu. ;) Na tyle, że nie mam pojęcia, z czym autor przyjdzie następnym razem. To znaczy z jaką książką, to wiem. Bo już coś się kroi. Ma być o klątwie i czarownicy. Czarownicy! Nie ma szans, żebym tego nie przeczytała! Tylko strach pomyśleć, czym Artur Urbanowicz przerazi czytelnika w kolejnej książce.


Moja ocena: półka
Ocena tradycyjna 7/10



Za egzemplarz recenzencki i możliwość przeczytania książki dziękuję autorowi, 
Arturowi Urbanowiczowi








8 komentarzy:

  1. Bardzo zainteresowałaś mnie tą książką i na pewno sobie ją kupię jeszcze w tym miesiącu - jak tylko dostanę premię świąteczną:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Przez studia współczesna polska literatura jest mi odrobinę obca, bo zaczytuje się bardziej w jej klasykach, przez co nie miałem jeszcze styczności z omawianym przez Ciebie autorem, ani z żadną jego wcześniej napisaną pozycją. Niemniej jednak uwielbiam wszelakie elementy grozy oraz horrorowy smaczek, więc w wolnym czasie chętnie sięgnę po "Grzesznika". Niesamowicie szanuję za pomysłowy, własny sposób na ocenianie książek! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. podoba mi się dedykacja od autora, jest bardzo oryginalna;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystko dobrze, tylko jedna rzecz mnie nurtuje - Z kim w roli głównej??????

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam "Gałęziste" i było całkiem w porządku, choć irytował mnie właśnie jeżyk. Po tą pozycję chyba jednak nie sięgnę, bo nie czuję tego klimatu :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Spory stosik! Nie czytałam tych książek. :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czasami tak bywa, że kibicujemy czarnemu charakterowi, żeby jego niecne zamiary się spełniły. Ale taka postać musi być naprawdę dobrze nakreślona.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam jedynie "Gałęziste", które z jednej strony mi się podobały, a z drugiej... to chyba nie do końca moje klimaty. Chyba wolę lżejszy kaliber ;)

    OdpowiedzUsuń