Jak rozmawiać z duchami?

Jeśli chcesz skontaktować się ze zmarłymi, weź tablice spirytystyczną, zapal świeczki i... Nie wiem czy działa, ale nie zaryzykuję i nie radzę próbować. 

Tak, pewnie jako dziecko bawiłam się w wywoływanie duchów. Mało tego, nawet jak ich nie zapraszałam, to miałam wrażenie, że przychodzą. Do dziś jestem przekonana, że słyszałam głos zmarłej cioci, kiedy byłam sama w jej domu kilka dni po pogrzebie. I jakoś nie uwierzyłam w zapewnienia mamy, że ten cień, który razem ze szkolną przyjaciółką widziałyśmy na przedpokoju to był płaszcz. Nie wiem czy duchy istnieją, ale chodzące płaszcze na pewno nie...

Któż z nas nie ma podobnych wspomnień? Tajemnicze odgłosy, przedmioty zmarłych dziwnie zmieniające miejsce i ta niepewność, czy to nasza wyobraźnia płata nam figle, czy coś jest na rzeczy. Ten tajemniczy, niedostępny, zakazany świat duchów wydaje się być bardzo pociągający. Tylko czy naprawdę chcielibyśmy do niego wstąpić?



Anity, bohaterki  książki Agathy Rae, nikt nie pytał o zdanie. Swój dar rozmawiania ze zmarłymi odkryła przypadkiem, na wakacyjnym obozie przed klasą maturalną, gdy odwiedził ją pierwszy duch. I wtedy okazało się, że jest psychopompem. Czyli kim?

Dowiedziałam się, że zadaniem tych istot było (jest?) odprowadzanie duszy zmarłego do świata pozagrobowego, ułatwienie mu rozpoczęcia życia w innym wymiarze,  w innej rzeczywistości.


I właśnie tam zabiera nas autorka. Do innej rzeczywistości. Przenosi nas nie tylko do innego świata, ale zabiera też w podróż w czasie. Akcja książki rozgrywa się bowiem w latach dziewięćdziesiątych, których klimat oddała idealnie.

Agatha Rae to polska pisarka, która tworzy pod pseudonimem, a na swoim koncie ma już wydanych kilka książek – ale w języku angielski. Psychopomp to historia osiemnastoletniej dziewczyny, której życie zmienia się, kiedy odkrywa u siebie nadprzyrodzone zdolności. Anita (dla przyjaciół Aśka) swój dar przyjmuje z rezerwą, boi się, nie rozumie. Choć w głębi duszy czuje, że musi być w tym większy sens. Bo w życiu wszystko dzieje się po coś.

I tak, kolejne spotkania ze zmarłymi zaprowadzą Aśkę z Oksywia aż do Kanady. Oksywia, czyli dzielnicy w Gdyni. Ta książka to świetny przewodnik po mieście. Pracuję w Gdyni od niemal dwóch lat. Kojarzę więc najważniejsze ulice i nazwy dzielnic, ale czytając przygody Aśki poznałam to miasto nieco lepiej. A jak już przeczytałam o tym, że bohaterka szukała informacji w czytelni naukowej miejskiej biblioteki...

Myślę, że Gdynianie koniecznie powinni przeczytać "Psychopompa". Zresztą, miasto wsparło finansowo wydanie książki. I słusznie, bo promuje je świetnie. Autorka pokazała i historie, i topografie miasta, nie zapominając przy tym o szumie morskich fal pomiędzy kartkami.



Fabuła wskazuje na młodzieżówkę: bohaterka to nastolatka z nadzwyczajnymi umiejętnościami, dodatkowo w tle pojawia się wątek miłosny. Jednak autorka postarała się, aby także pokolenie dzisiejszych trzydziesto- i  czterdziestolatków z radością przeczytało tę książkę. Jak wspomniałam, Agatha Rae zabiera nas nie tylko w podróż w zaświaty, ale też w podróż w czasie, do lat dziewięćdziesiątych. Lat mojego dzieciństwa.

Dlatego dla mnie to wyjątkowa podróż. Pełna wspomnień i sentymentów.

Pamiętam Popcorn i Bravo, młodzieżowe czasopisma i obwieszanie pokoju plakatami z ulubionymi zespołami. Pamiętam rozmowy telefoniczne zamawiane na poczcie. Gdy byłam na wakacjach z daleka od domu i skończyły mi się impulsy na karcie, musiałam pójść na pocztę i poprosić o połączenie na koszt odbiorcy. Pamiętam kisiel i popcorn robiony na patelni jako poczęstunek dla gości. Serio, robiłam tak jeszcze na studiach, choć były to już lata dwutysięczne. Ugościłam na stancji w ten sposób pewnego chłopaka. Dziś jest moim mężem, więc – to działa ;)

Wszystko, o czym pisze Agata jest częścią mojego życia. A jak inaczej poruszyć czytelnika, jeśli nie uderzając w jego osobiste przeżycia? Oczywiście, nie posądzam autorki o wyrachowany zabieg i chwyt marketingowy. Przynajmniej nie tylko ;) Jak na dłoni widać, że ona sama te czasy wspomina z ogromnym sentymentem. W ogóle mam podejrzenie, że są tu wątki autobiograficzne, o co zapytam autorkę, podczas spotkania, które poprowadzę na Oliwskim Święcie Książki w Gdańsku.

Tematy, które pisarka zdecydowała się poruszyć w książce są dopracowane. Topografia miasta, przeżycia wchodzącej w dorosłe życie nastolatki, specyfika lat dziewięćdziesiątych i uczucia jakie towarzyszą nam, gdy przychodzi pożegnać się ze zmarłymi, przeżywanie żałoby. Wszystko zagrało. A jak dorzucić do tego tajemnicze zdolności, wychodzenie bohatera ze swojej strefy komfortu to wychodzi nam podręcznikowa wręcz powieść, jak z przepisu Josepha Campbella.

Oficjalnie wpisuję "Psychopoma" na moją listę ciepłych książek. Muszę w końcu stworzyć osobny wpis, bo na razie tylko wspominam o tym gdzieś między wierszami. Niemniej, na tę chwilę są na niej: „Smażone zielone pomidory” (Ratunku, nie mam recenzji, bo czytałam przed blogiem), Książka, której nie ma i Strażnik rzeczy zagubionych. Właśnie znalazła się na niej pierwsza polska książka. Psychopomp.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Marpress.

6 komentarzy:

  1. Lubię czytać książki, których akcja rozgrywa się w znanych mi miastach. To działa na moją wyobraźnię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Temat duchow zawsze wywoluje dreszczyk emocji.
    Już wpisaliśmy książkę na listę "do przeczytania"

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeden z moich ulubionych tematów! Na pewno się zapoznam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo szczegółowa recenzja. Po pozycję z przyjemnością sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku... Boję się takich książek :o

    OdpowiedzUsuń
  6. Chętnie oddam się chwili nostalgii i przeczytam tę książkę. Gdynia zawsze mnie fascynowała :)

    OdpowiedzUsuń