Paradoks, Artur Urbanowicz - recenzja przedpremierowa


Artur Urbanowicz to mistrz obłędu - będę to powtarzała do znudzenia, ale ten człowiek regularnie i z premedytacją ryje nam beret. I za to go uwielbiam. Taka ze mnie masochistka. „Paradoks” to jego najnowsza, niepublikowana jeszcze powieść. Jej premiera planowana jest dopiero na jesień (!), a ja już teraz miałam przyjemność być betaczytelnikiczką.

Autor grafiki: Mirosław Iskra


„Paradoks” to thriller psychologiczny z elementami fantastyki, ale i kryminału, który także pojawiał się już w twórczości Urbanowicza. Tu gatunki przenikają się wciągając czytelnika w fascynującą, tajemniczą, surrealistyczną momentami opowieść. Opowieść, która dociera do najdalszych zakamarków umysłu. Autor łamie schematy, gra z czytelnikiem, czasem daje mu prztyczek w nos. I jak wspomniałam- doprowadza do obłędu. Głównie bohatera, ale czytelnika też.


Książka pełna paradoksów


Weźmy choćby główną postać. Maks Okrągły – najlepszy student matematyki na wydziale gdańskiej uczelni. Nie jest typem bohatera, który zdobywa sympatię. Raczej wzbudza niechęć, irytację. To nie jest ktoś, z kim chcemy się utożsamić. Jest gburem, traktującym innych z góry, przekonanym o swojej wyższości. Drażni go, gdy ludzie czegoś nie rozumieją, nie nadążają, nie widzą oczywistości.
A mimo to, paradoksalnie ;) zaciekawia nas jego historia. I nie wiedzieć, kiedy i czemu w końcu zaczynamy go może jeszcze nie lubić, ale tolerować. A na pewno dopingować, współczuć. Fabuła zaczyna nas wciągać. To pierwszy prztyczek w nos. Pierwszy paradoks.

Szybko okazuje się bowiem, że ten krytycznie oceniający innych Maks też ma wadę. Skazę. I na imię jej perfekcjonizm. To on jest źródłem wszystkich nieszczęść, które go spotykają. To on doprowadza chłopaka na granicę szaleństwa, to przez niego ocenia się zbyt surowo, karci i samookalecza. To on nie pozwala mu na popełnianie błędów i pomyłek. To on sprawia, że jeśli coś jest bardzo, bardzo dobrze, ale nie jest „na maksa” to znaczy, że jest najgorzej. To przez perfekcjonizm Maks tak naprawdę bardziej niż innymi - gardzi samym sobą. Taki paradoks. Kolejny.

Jej wysokość matematyka


Tłem fabuły jest matematyka. To kierunek, na którym studiuje Maks, ale autor wyraźnie podkreśla miejsce królowej nauk w świecie. Pokazuje, że właściwie to opiera się na niej wszystko, również... policyjne śledztwa. Przecież to dedukcja, wyciąganie wniosków, rozwiązywanie równań z niewiadomą. Czysta matematyka. Tu jednak powoli zaczął się wyłaniać kolejny paradoks. Prawdopodobnie niezaplanowany przez autora, ale wykryty przeze mnie jako czytelniczkę...
Jak uwielbiam horrory i postapo, tak niekoniecznie kręci mnie science fiction, więc za każdym razem, kiedy fabuła przechylała się na tę stronę obawiałam się, że będzie za bardzo science. Na szczęście nie było. Ale...

Chociaż matematyczne tło było niezbędne do zbudowania fabuły i bohatera, to momentami było tej matmy za dużo. Kilkustronicowe rozmowy matematycznym żargonem kolejnych bohaterów zaczynały mnie nużyć. Nie wyciszać, nie usypiać czujność, ale nużyć. Odniosłam wrażenie, że to klątwa wiedzy autora. IMHO da się tego trochę wyciąć. Albo trochę więcej ;)

Stephen King i jajeczka wielkanocne


Niemniej sam pomysł matematycznego tła oceniam pozytywnie. Szczególnie przypadły mi do gustu gry słowne. Bohater nazywa się Maks Okrągły, ale ma ksywkę Square (kwadrat, który w matematyce też ma swoje znaczenie). I samo imię - Maks. Maks, który zawsze wszystko chciał zrobić na maksa. Lubię takie zabiegi i przeszło mi przez myśl, że to jest takie „arturowe właśnie”. Że autor chciał dopiąć wszystko na ostatni guzik, dopieścić, zadbać każdy detal.

Bo że sam autor jest perfekcjonistą nie da się ukryć i nie jest tajemnicą. Pamiętam, jakie wrażenie zrobiło na mnie „Gałęziste” - pierwsza wersja. Nie mogłam uwierzyć, że tak dopracowana książka wyszła w vanity i od razu odniosłam wrażenie, że zadziało się tu coś więcej. Albo autor oddał w ręce wydawnictwa niemal idealnie ukończoną książkę albo siedział im na głowie i domagał się swojego. A najpewniej jedno i drugie. Więcej pisałam o tym w recenzji wznowienia. Nic więc nie poradzę, że w głównym bohaterze dostrzegałam pewne cechy autora. Czy słusznie?

Chyba pierwszy raz odczułam, że książka Artura jest tak "kingowska". Wiem, wiem, nie ma co porównywać, a sam autor nie jest zagorzałym fanem Kinga, ale nic nie poradzę na swoje skojarzenia. No i w „Paradoksie” nie brakuje nawiązań do popkultury, w tym do dzieł Kinga właśnie, które wymieniane są albo wprost, albo wyczuć między wierszami, jak choćby Outsidera (u mnie bardzo na czasie, bo jestem świeżo po obejrzeniu serialu).

Świetnie bawiłam się też odkrywając podrzucone przez autora eastern eggs, czyli nawiązania do jego poprzednich powieści. Znalazłam ich naprawdę sporo, ale dwóch nie dostrzegłam, a właściwie nie w ogóle nie pamiętałam tych szczegółów z poprzednich książek (weryfikacja po rozmowie z autorem). Niemniej to dodatkowa atrakcja, rozrywka sama w sobie, za którą daję duży plus. Dlatego polecam przeczytanie poprzednich książek. Również po to, by poznać styl autora, który z pewnością zaczyna się już wyłaniać i klarować po tych kliku powieściach.

Akcja "Paradoksu odbywa się w Gdańsku, w którym mieszkam od kilku lat, a bardzo lubię kiedy fabuła rozgrywa się w miejscu które znam - więc to też na plus, ale z minusem ;) Bo w przeciwności do rozmów matematycznych - tego było dla mnie ciut za mało. Za mało w sensie budowania klimatu miasta bo kilka charakterystycznych miejsc poznaliśmy bardzo dobrze. Szczególnie okolice miejsca zamieszkania bohatera, ale tu już odsyłam do lektury.

Podsumowując, jeśli czytaliście poprzednie książki Artura Urbanowicza, to tej bliżej do „Grzesznika” niż „ Gałęzistego” czy „Inkuba”, ale tak naprawdę jest całkiem inna. I całkiem dobra. Bardzo dobra powiedziałabym nawet.

A o Paradoksie i nie tylko trzy słowa zamieniłam z Arturem podczas wspólnego sprzątania w lesie przy wznowieniu „Gałęzistego”.  Zobaczcie co wtedy mówił:



3 komentarze:

  1. Zdecydowanie jest to pozycja po którą sięgnę. Uwielbiam powieści autora, jeszcze się nie zawiodłam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Thrillery psychologiczne bardzo lubię, kryminały również. Zastanawiam się, czy ta domieszka fantastyki przypadłaby mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam autora, ale z przyjemnością przeczytam jego inną książkę - Gałęziste, o której słyszałem bardzo dużo dobrego. No i może na jesieni sięgnę po Paradoks. Zwłaszcza, że lubię taką prozę.

    OdpowiedzUsuń