Ostatnie zdjęcie, Aldona Szczygieł

Ależ ja dawno nie czytałam książki dla młodzieży. I to jeszcze tak ciepłej, kojącej. Zatopiona w researchu, mocnej literaturze faktu i mrocznych kryminałach czasem potrzebuję jednak odskoczni, kontrastu dla palpitacji serca i czytania na wdechu. Potrzebuję – oddechu. I to właśnie dostałam czytając „Ostatnie zdjęcie” Aldony Szczygieł.





Co wcale nie oznacza, że to lekka i sielankowa historia. Wręcz przeciwnie, zapewnia sporo przeżyć i wzruszeń i dosięga trudnych tematów.

Głównym bohaterem książki jest nastoletni Franek, który wychowuje się w sierocińcu prowadzonym przez siostry zakonne. Jedyne, co ma chłopak to wspomnienia. Te, które chciałby wyprzeć, i te, których za nic w świecie nie chciałby zapomnieć. Takie, które wywołują w nim poczucie bezpieczeństwa i uczucie, którego tak bardzo mu brakuje: bezgranicznej, bezwarunkowej miłości. Wie, że jej doświadczył. I wie, że ją stracił. Teraz pragnie odzyskać.

Impulsem do działania jest odnalezienie starego zdjęcia z babcią. Najbliższą mu osobą na świecie, która zawsze przy nim była i nagle zniknęła. Chłopak wie, że  babcia gdzieś jest i postanawia ją odnaleźć. A kiedy mu się to udaje, na drodze pojawia się kolejna przeszkoda. Podstępna choroba, która chce zabrać mu ukochaną osobę na dobre. I tym razem Franek nie zamierza na to pozwolić.

Poza głównym wątkiem „Ostatnie zdjęcie” to książka o dojrzewaniu, o walce z przeciwnościami losu, sile, jaką mamy w sobie, nawet jeśli tego nie wiemy, o odkrywaniu siebie. Jak na książkę dla młodego czytelnika przystało są pierwsze znajomości, relacje przechodzące ze złośliwości do trzymania sztamy i z powrotem. Są pierwsze szybsze uderzenia serca, rumieńce na policzkach i motyle w brzuchu. Jest mieszanka bunty i pokory.

„Ostatnie zdjęcie” to książka o szukaniu swojego miejsca na ziemi. I przede wszystkim o tym, że każdy z nas potrzebuje miłości i zrozumienia. Bez względu na wiek. 

Dwa motywy ujęły mnie najbardziej. Pierwszy to łączenie pokoleń, pokazanie, że dzieci, czy nastolotakowie i seniorzy wcale nie muszą być na dwóch biegun ach, że nie dzieli ich przepaść, ale że mogą budować mosty i łączy ich wspaniała więź. 

Drugi, to motyw zdjęcia. Nie jest przypadkowy. Kto śledzi autorkę, ten wie, że fotografia jest jej  miłością, a Aldona Szczygieł, kiedy nie pisze, zapewne robi zdjęcia. Dzieciom. I choć nie znajdziemy tu szczegółów dotyczących technik fotografowania, da się wyczuć tę pasję i zapisany między kartkami przekaz

Ta książka ma jedną, podstawową wadę. Jest za krótka. I nie, to nie kokieteria i puszczenie oczka do autorki. Historia była wciągająca i mądra, a niektóre wątki chętnie bym pogłębiła. I nawet jeśli  książka skierowana jest to osób nieco ;) młodszych ode mnie, to myślę, że spokojnie dałby radę, bez ryzyka, że powiedzą, że dłużyzny,  

Dlatego Autorko, proszę nie tylko o więcej, bo chętnie poznałabym dalsze losy Franka, ale przede wszystkim dłużej. 

A książkę polecam wszystkim, którzy z jednej strony mają ochotę na chwilę wytchnienia, a z drugiej czytając chcą pamiętać o tym, co ważne.



Za książkę dziękuję Autorce i wydawnictwu Novae Res





1 komentarz:

  1. Ostatnio potrzebuję lżejszej lektury i być może sięgnę również i po tą powieść.

    OdpowiedzUsuń