Recenzja SPOILerowa: Rany Kamieni, S. Beckett
Uwaga,
jak sam tytuł wskazuje będą tu spoilery. Recenzja SPOILerowa to odrębny
cykl na moim blogu. Tradycyjna recenzja tej książki jest TUTAJ. Zachęcam do zapoznania się z nią, bo będą odwołania.
W "recenzji SPOILerowej,, zdradzam
zakończenie i inne ważne wątki, by móc bez poczucia winy podziwiać, tudzież
zmieszać z błotem ten czy inny pomysł autora.
Również Wy, jeśli przeczytaliście dany tytuł będziecie
mogli w komentarzach bez obaw wyrażać swoją opinie typu „Nie
wierzę, że to właśnie on ją zabił…” Niemożliwe, że była córką szwagra swojego
przyszłego teścia, który okazał się jej zięciem” :)
Tak, jak pisałam w tradycyjnej recenzji, nie ma tu akcji i może wydawać się nudnawo, bo to raczej thriller psychologiczny jest. Powiem szczerze, że zanim do mnie to dotarło, to byłam bliska uznania tej książki za beznadziejną. Flaki z olejem, ale dojrzewałam do książki w miarę czytania.
Opis z okładki mówi, że do końca nie wiemy czy narrator/bohater jest ofiarą czy mordercą. No, to wam powiem, że wiemy. Przynajmniej ja wiedziałam, że ma coś na sumieniu i właściwe autor specjalnie tego nie ukrywał - ukrywał, co zrobił bohater, ale nie to, że zrobił coś w ogóle. Więc tu wydawnictwo z opisem chyba popłynęło. No i ta tajemnicza paczuszka. Błagam...
Co tajemniczego może być w tajemniczej paczuszce? Takiej, której przypadkiem nikt nie może znaleźć, a już na pewno nie policja?
Frytki? Żelki?
Nie, narkotyki. Proste.
Prawdziwa relacja dwóch "sióstr" też łatwa do przewidzenia. Właściciel farmy na kilometr śmierdział zboczeńcem, choć w pewnych momentach wydawał się być nawet miły. Ale gwałcił córkę i to z nią miał jej "młodsza siostrę". To mnie w tej książce najbardziej właśnie uderzyło. Tyle mówi się o kobietach, które wychowując dziecko z gwałtu, pamiętają o tym wydarzeniu za każdym razem, gdy na nie patrzą. Mathilde kochała swoją córkę, chroniła ją, by nie przytrafiło się jej to samo, zależało na jej przyszłości, wreszcie, zabiła dla niej (i nomem omen dla ojca, który ją gwałcił, też), a Grethen z kolei nienawidziła "starszej siostry". Bo była zazdrosna o facetów... To bardzo smutna książka.
W tradycyjnej recenzji wspomniałam, że ze starego Becetta, pojawiło się kilka drastycznych motywów. Choćby zakleszczenie się nogi w sidłach takie było - aż mnie noga zabolała. No i fakt, że tego "zaginionego" gospodarz dał na pożarcie świniodzikom. Brrr...
A Wy? Czytaliście? Macie swoje zdanie? Chętnie podyskutuję.
Ja ją chętnie przeczytam, ciekawy jestem jakie będą moje odczucia.
OdpowiedzUsuńUps, a nie czytałeś jeszcze? Bo to recenzja spoilerowa, więc nieco zdradziłam co i jak...
Usuń