To, co czytam: Bliźnięta z lodu, S.K. Tremayne

"Śmierć tych, których kochamy jest o wiele gorsza niż nasza własna i... tak, wszelka miłość jest formą samobójstwa, niszczysz samego siebie, poddajesz się, z własnej woli zabijasz coś w sobie, jeśli naprawdę kochasz"





Rok po tym, jak w wypadku ginie jedna z bliźniaczek jednojajowych, Lydia, Angus i Sarah Moorcroft przeprowadzają się na maleńką szkocką wysepkę, którą Angus odziedziczył po babci. Liczą na to, że będą mogli tam podnieść się z traumy. Jednak gdy ich żyjąca córka, Kirstie, twierdzi, że pomylili jej tożsamość – i że w rzeczywistości jest Lydią – koszmar powraca. Zbliża się zima i Angus jest zmuszony opuścić wyspę, by podjąć pracę. Sarah czuje się odizolowana, a Kirstie (a może to Lydia) staje się coraz bardziej niespokojna. Gdy potężny sztorm odcina od świata Sarę i jej córeczkę, zmuszone są stawić czoła temu, co naprawdę wydarzyło się tamtego feralnego dnia.

opis wydawcy

Trudno było czytać mi tę książkę. Nie z powodu warsztatu pisarza, bo tu akurat nie mam zastrzeżeń. Tremayne świetnie prowadzi narrację, fabuła wciąga od samego początku, bohaterowie są bardzo dobrze nakreśleni, a nastrój... wow, naprawdę wsiąknęłam.
Ciężko mi było przejść przez samą historię. Jako matce. Moja starsza córeczka jest w podobnym wieku do bohaterki, Kirstie (Lydii?). I to, z czym musiało zmierzyć się siedmioletnie dziecko, jest nie do opisania. Jej cierpienie było wręcz namacalne, chciałam wejść do książki i ją przytulić, pocieszyć, a najlepiej stamtąd zabrać. Poczucie niesprawiedliwości i przygniatająca bezsilność to uczucia, które towarzyszyły mi niemal przez całą lekturę.

"Nie tyle moja własna śmierć jest nie do zniesienia, ile śmierć najbliższych. Bo ich kocham. I część mnie umiera razem z nimi. Dlatego można by powiedzieć, że wszelka miłość jest formą samobójstwa."


Momentami naprawdę ciężko stwierdzić czy jest to thriller psychologiczny czy jednak nie wkradły się tu elementy paranormalne. Bo czy możliwe, żeby rodzeństwo, nawet bliźnięta, miały ze sobą tak silną wieź, że porozumiewają się bez słów? Dlaczego  Kirstie twierdzi, że jest Lydią, czy to biedne dziecko traci rozum, czy może jej zmarła siostra jednak powróciła z zaświatów? Rodzice naprawdę się pomylili, a może stracili obie córki i to oni odchodzą od zmysłów. Autor do samego końca każe nam się zastanawiać, co tak naprawdę się stało.

"Czasem wszystko jest zupełnie inne niż sobie wyobrażamy, a czasem to, co uważaliśmy za rzeczywistość w ogóle nie istnieje."



I właśnie ta niepewność dodaje smaku do i tak mocnej już fabuły. Ze strony psychologicznej to poza kondycją dziewczynki niezwykle istotne są tu relacje rodzinne w ogóle. Na każdym poziomie. Małżeństwo Angusa i Sary zdawało się przetrwać tę ciężką próbę, jaką była śmierć dziecka, ale czy na pewno nie mają do siebie wzajemnego żalu? Czy to jeszcze miłość, czy tylko sztuczne podtrzymywanie rodziny dla dobra ich doświadczonej przez los córki?

Uwagę zwracają też stosunki pomiędzy poszczególnym rodzicem a Kirstie/Lydią. Nie do końca można powiedzieć tu o rywalizacji między matką a ojcem, ale zdecydowanie ich podejście się różni.
Pojawia się często poruszany przy temacie śmierci dziecka motyw "większego prawa" matki do rozpaczy. Ale Angus również cierpi po stracie i także ma świetny kontakt z żyjącą córeczką i chce, żeby po prostu zaczęła normalnie żyć. Sarę przygniata bezsilność, gdy widzi cierpiące dziecko i czasami pomaga jej na siłę.

Naprawdę jesteśmy świadkami rodzinnej tragedii, a kiedy dochodzimy do końca okazuje się, że było jeszcze trudniej niż nam się wydawało. Jak dla mnie to jest genialna książka, ale przestrzegam wszystkie wrażliwe osoby, szczególnie rodziców dzieci w wieku wczesnoszkolnym, to może być dla was wstrząs.


Ocena tradycyjna 9/10
Moja ocena: wyższa półka




12 komentarzy:

  1. Wciągnął mnie sam opis książki, więc koniecznie muszę ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. No to już widzę, że będę płakała, przeżywała, ale nie oprę się temu, by twardo przeczytać książkę do końca ;). Dziękuję za ostrzeżenie :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamiętam książkę "ocal mnie od złego" i to jak przy niej płakałam właśnie ze względu na to że jestem matką i nie mogłam przejść obojętnie obok cierpienia które przechodziły w tej książce dzieci. Tą opisaną przez Ciebie muszę dodać do listy książek które trzeba przeczytać...

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka kupiona i czeka na półce. Mam nadzieje że i mi przypadnie do gustu. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam książki, ale podobają mi się cytaty, które przytaczasz.

    OdpowiedzUsuń
  6. Też jestem mamą i nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Jednak opisałaś tę książkę w taki sposób, że mimo wszystko chcialabym ją przeczytać.Mam już tyle książek na kartkach A4 które chcę przeczytać, że glowa mała! :) ten również dopisuję. Pozwolisz że udostępnię Twoj wpis na moim profilu? Chce mieć go w zasięgu wzroku, żeby nie zapomnieć.

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj brutalne historie z dziećmi w tle, to zdecydowanie coś co mnie kompletnie nie przyciąga niestety.

    OdpowiedzUsuń
  8. Rewelacyjna przygoda czytelnicza, byłam nią zachwycona. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Duzo widze islysze o tej pozycji ale irytuja mnie te "paranormalne" zdolnosci bo nawet jesli blizniacy to nei przesadzajmy -bez lsow?! Ale jesli jest dobra to moglabym sprobowac :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciekawe, jak to jest mieć siostrę bliźniaczkę / brata bliźniaka... Może to jest w istocie takie paranormal activity :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Ooo bardzo dobra książka! Dziękuję za recenzje!

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie są to moje klimaty, ale Twoja recenzja jest bardzo interesująca:)

    OdpowiedzUsuń