Odważ się powiedzieć, czego się boisz i wygraj Gałęziste!

Pająki, potwory z szafy czy duchy - co najbardziej cię przeraża? A może masz już za sobą przeżycie jak z dreszczowca? Odwiedził cię duch zmarłej osoby lub doświadczyłeś niewytłumaczalnego zdarzenia? Podziel się ze mną swoją historią!

Weź udział w konkursie patronackim, odważ się powiedzieć, czego się boisz i wygraj „Gałęziste” Artura Urbanowicza (plus upominek niespodziankę).

Ja lubię się bać, dlatego tak bardzo podobała mi się książka, ale chyba jednak nie chciałabym przeżyć tego, co autor zafundował bohaterom "Gałęzistego".


Zasady konkursu

•    Konkurs trwa od dzisiaj do środy, 13 listopada 2019, czyli do dnia premiery książki
•    W konkursie mogą wziąć udział wszyscy posiadający adres na terenie Polski.
•    Aby wziąć udział w konkursie, należy odpowiedzieć na jedno z poniższych pytań. Sam wybierz które

1. Czego i dlaczego się boisz?
2. Przytocz swoją PRAWDZIWĄ straszną historię i przeraź mnie na dobre (ale lepiej nie na śmierć, bo nie dostaniesz nagrody)
•    Zostaw odpowiedź pod tym postem jako komentarz, zaznaczając, na które pytanie odpowiadasz
•    Spośród komentarzy wybiorę dwie odpowiedzi (po jednej z każdej kategorii), które najbardziej mi się spodobają lub najbardziej przerażą 😉
•    Zwycięzca otrzyma jeden egzemplarz książki Artura Urbanowicza „Gałęziste”, przekazaną przez Wydawnictwo Vesper oraz upominek niespodziankę ode mnie, czyli Promotorki czytelnictwa.
•    Wyniki zostaną ogłoszone w ciągu tygodnia od zakończenia konkursu. Zwycięzcy proszeni są o skontaktowanie się ze mną przez e-mail: promotorkaczytelnictwa@gmail.com w ciągu trzech dni. W razie braku kontaktu, nagroda przejdzie na inną osobę lub zostanie zorganizowany kolejny konkurs. Nagrodę wyślę w ciągu miesiąca.

4 komentarze:

  1. Boję się wielu rzeczy,zwłaszcza w bezsenne noce.Boję się niemocy- tego,że stanie się coś strasznego a ja nie będę mogła nic zrobić.Boję się śmierci..swojej,bliskich,a najbardziej dzieci.Strach paraliżuje mnie na myśl,że zostanę sama ale nie jak Bridget Jones- obgryziona przez owczarka ,tylko tego ,że będę sama pośród osób którym jestem obojętna...Najbardziej jednak boję się tego,że wymyślając tysiąc powodów lęku jakaś moc sprawcza tam,na górze powie " myślisz i wymyślasz...no to masz..." i stanie się mój najgorszy koszmar...

    OdpowiedzUsuń
  2. 1. Najbardziej boję się wysokości. Wystarczy, że u stóp mam pionową ścianę w dół i ogarnia mnie paraliż. Od razu mam wrażenie, że spadam. Co ciekawe, od kilku lat jeżdżę na nartach i przełamuję swoje bariery. Póki patrzę na linię horyzontu - jest ok.
    2. Było to w czasach, gdy ani ja ani moi rodzice nie zdawaliśmy sobie sprawy, że mam lęk wysokości. Miałam jakieś 7 lat. Pojechaliśmy w góry, atrakcją dnia miał być wjazd wyciągiem krzesełkowym na Śnieżkę. W ogóle nie byłam w stanie spojrzeć pod nogi, kręciło mi się w głowie, chciało mi się płakać. Na samym końcu obsługa kolejki musiała wstrzymać ruch, bo nie byłam w stanie zejść z krzesełka. Nie byłam w stanie zrobić żadnego ruchu, tak wielki paraliż ogarnął mnie ze strachu. Mięśnie tak mocno zacisnęły moje dłonie na linkach, że wbiłam sobie paznokcie w skórę aż do krwi...

    OdpowiedzUsuń
  3. 1. Gdy byłam mała chcący podglądnęłam jak rodzice oglądali jakiś film. Zabójca zapukał do drzwi, a ofiara spojżała przez wizjer i dostała kulkę w oko. Długo bałam się przechodzić obok drzwi do mieszkania. Gdy podrosłam i sięgałam wizjera pochylałam się przechodząc przy drzwiach. Obecnie wizjer mam zasłonięty, ale gdy jestem sama w domu i słyszę jakieś dzwięki za drzwiami pojawie się lęk przed spojżeniem przez wizjer. Drugi mój lęk to ciemność na wsi. Tam noc to jak nieskończona otchłań, z której nieoczekiwanie może coś wyskoczyć, złapać mnie lub wciągnąć. Wszystkie te dźwięki nocy, szmery, szelest itp powodują, że nie mogę złapać tchu i mam wrażene, że serce przestaje bić. Koszmar. 2. Tę opowieść już znają wszyscy moi znajomi. Może to mój umysł sprawił mi psikusa, ale takiego stracha od dzieciństwa nie miałam. Bardzo lubię tajemnicze miejsca z ciekawą historią, więc po przeczytaniu wspaniałej książki Inkub postanowiłam wybrać się na wycieczkę z 9-letnią córką w miejsce akcji. Jodoziory - mała wioska, a w niej drewniany, niezamieszkały domek. Czyżby dom Pani Oś? Samochód zostawiłam na poboczu i z córką poszłyśmy go obejżeć. Niestety okiennice były zamknięte, więc nie dało się zajżeć do środka. Trochę byłam zawiedziona, jednak zachodzące już słońce, brak żywej duszy i tylko szczekający pies w oddali stworzyły niesamowitą i lekko straszną atmosferę. Dwa razy obeszłyśmy dom dookoła, zrobiłyśmy kilka fotek i postanowiłyśmy wracać do auta. Nagle za nami usłyszałam trzask gałązek jakby ktoś za nami powoli szedł. Obejżałam się jednak nikogo nie było. Szybki rzut oka na okoliczne krzaki i ruszyłyśmy dalej. Znów trzask gałązek, ale pojedyńczy. Jakby ktoś się zatrzymał. Szybko podeszłyśmy do samochodu, córce kazałam wsiąść i nie wychodzić twierdząc, że przejdę się zrobić jeszcze jedno zdjęcie. Oczywiście trząsłam się, ale moja ciekawość była silniejsza. Tym bardziej, że logika podpowiadała mi, że jestem głupia i nie ma czego się bać. Poszłam sprawdzić. Może to jakiś kot, pies lub inne zwierze. Zaglądnęłam we wszystkie krzaki i nic nie znalazłam. Pomyślałam, że może coś spadło z drzewa. Jakaś sucha gałąź? Więc wracam do auta i.... znów trask gałęzi. Prawie biegiem wskoczyłam do samochodu, a samochód nie odpala. Próbuję drugi raz i nic. Za trzecim razem odpalił. Ruszyłam uff. Jeszcze się lekko obejżałam. Ostatni rzut okiem i miałam wrażenie, że przed domem na podwórku ktoś stał. Myślałam, że serce mi wyskoczy. Całą drogę do domu zastanawiałam się czy faktycznie tam coś jest czy to tylko moja szalona wyobraźnia znów mi spłatała figla. Ale to nie koniec. Postanowiłam, że muszę wiedzieć czy w Jodoziorach coś się faktycznie dzieje. Za kilka tygodni wróciłam, ale z bratem i dziećmi. Tym razem nic się nie wydażyło. Hmmm może Pani Oś nie chciała się nam wszystkim ujawnić? Mimo wszystko sądzę, że tam coś jest. I na Pani Oś to się nie zakończyło...

    OdpowiedzUsuń
  4. Konkurs się zakończył a mnie się przypomniała taka hostoria: mój dziadek zmarł w nocy z 1 na 2 listopada...Jakieś pół roku póź niej przyśnił mi się...Stał w progu kuchni a babcia nie chciała go wpuścić tłumacząc,że przecież nie żyje.Dziadek zaczął prpsić mnie żebym go wpuściła ale ja miałam świadomiść,że go już nie ma.W końcu rozzłoszczony wyszedł,ale jeszcze przed zamknięciem drzwi odwrócił się i pokazując na mnie palcem powiedział"Ale ja i tak niedługo po ciebie przyjdę...." Obudziłam się i z przerażeniem stwierdziłam,że siedzę i mówię na cały głos "Ojcze nasz..."Miałam wtedy 14 lat .Mam nadzieję,że " niedługo" w wieczn9ści trochę jeszcze potrwa...

    OdpowiedzUsuń