Gałęziste, Artur Urbanowicz - nowe wydanie pod patronatem Promotorki. Recenzja przedpremierowa

Mam mieszane uczucia co do wznowień. Zazwyczaj sceptyczne. Poprawiać coś, co już zostało wydane? Hmmm... Chyba nie.

Ale są wyjątki. Kiedy dowiedziałam się, że będzie nowe "Gałęziste" pomyślałam, że ta książka zdecydowanie na to zasługuje. 



Gałęziste. Czyli wchodzi się dwa razy do tego samego jeziora

Pierwszą wersję autor wydał w modelu vanity press, który wiadomo, jak się kojarzy. A już wtedy moją uwagę zwróciły dwie rzeczy. 

Przede wszystkim warsztat. Zwyczajnie, podskórnie wyczułam, że autor włożył w to dużo pracy. Książka była dopracowana, co w innych publikacjach tego typu jest niestety rzadkością. Pracowitość i dokładność wręcz widać było między wersami. Debiut wydany w vanity oceniłam 10/10, serio. Przymknęłam oko na redakcję, właśnie z powodu sposobu wydania. 

Wychodzi na to, że gdybym od razu dostała nową wersję, z porządną redakcją w gratisie, punktów byłoby  11/10 ;).

Dodatkowo marketing, za który autor w dużej mierze wziął się sam. Widziałam jego zaangażowanie w mediach społecznościowych, upór w działaniu i wiedziałam, że na tym się nie skończy. I rzeczywiście to był dopiero początek. Potem był "Grzesznik" i "Inkub", przerażające pod różnymi względami. I dobre. 

Dlatego wcale mnie nie zdziwiło, że kiedy minął czasu umowy z pierwszym wydawnictwem,  autor zdecydował się na wznowienie książki u obecnego wydawcy. A ja zapragnęłam objąć tę książkę patronatem, bo dla mnie, i to bez żadnego patosu, ta książka to jakiś fenomen. Więc bardzo się cieszę, że mogłam wejść w tę współpracę z wydawnictwem Vesper <3

Niemniej, pierwszy raz zdarza mi się drugi raz ;) recenzować tę samą książkę. Trudna sprawa, bo wiele ważnych dla mnie jako czytelniczki kwestii zawartych w książce, nadal jest dla mnie ważnych i nadal chcę o nich powiedzieć. Ale skoro "Gałęziste" zostało nieco ulepszone, to i ja lekko edytuję swoją opinię. A jedno i tak pozostaje bez zmian. Mój zachwyt. Nadal uważam je za świetną powieść, jedną z najlepszych książek grozy, które czytałam. 





Do teraz przejdźmy do starej, nowej recenzji ;)

Para studentów z Warszawy, Karolina i Tomek wybrała się na wycieczkę na Suwalszczyznę, by poprawić relację w związku, w którym coś zaczęło się psuć. Autor zastosował tu klasyczny kontrast bohaterów: kobieta - mężczyzna, ona spokojna, on porywczy, ona drobniutka, on dobrze zbudowany, a do tego ona głęboko wierząca, a on ateista. Ot, takie przyciągające się przeciwieństwa. 


Gałęziste - makabryczne lokowanie miejsca


Mieli wspólne spędzić Wielkanoc i klika poprzedzających ją dni, zbliżyć się do siebie podziwiając zabytki i przyrodę regionu. I trzeba przyznać, że ten wyjazd wystawił ich związek na niejedną próbę. Ledwie dotarli na miejsce, a już zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Gospodarze agroturystyki, którzy zapomnieli o ich przyjeździe, zastępcze lokum na totalnym odludziu, a w nim nieboszczyk za ścianą. A to naprawdę dopiero początek...

"Jezioro było tuż - tuż. Podobnie jak śmiertelne niebezpieczeństwo, z którego przerażającej bliskości żadne z nich nie zdawało sobie sprawy" s. 228.

Autor zapragnął ukazać czytelnikom bogactwo historyczne i przyrodnicze Suwalszczyzny, regionu, w którym się wychował. Zabiera nas na wycieczkę po Suwałkach, zwiedzamy mosty w Stańczykach, tytułowe, tajemnicze jezioro Gałęziste, poznajemy legendę o siei i o Zamkowej Górze. Przede wszystkim jednak zwiedzamy LAS. I bynajmniej nie były to sielskie opowieści.

To odważne działanie, takie lokowanie miejsca, do którego po przeczytaniu książki strach wejść. Ale Artur Urbanowicz dobrze wie, że ludzie lubią się bać. Ja lubię. I naprawdę się bałam. Podczas lektury - również za drugim razem i to jest naprawdę godne pochwały, bo przecież wiedziałam co się wydarzy - towarzyszył mi ciągły niepokój. Ten upragniony, pierwotny lęk, czyli to czego szukam w książkach grozy. 

Autor świetnie budował napięcie i umiejętnie zmieniał bodźcie, które działały na bohaterów, a za ich pośrednictwem na czytelnika. Najpierw gniew, następnie dziwne przeczucie, że jest tu coś nie tak, a zaraz potem wiszące w powietrzu napięcie erotyczne. A kiedy akcja na chwilę zwalnia i wydaje ci się, że możesz odetchnąć z ulgą, autor serwuje ci powtórkę z rozrywki. Ze zdwoją siłą. Nie gniew a wściekłość, nie przeczucie, a niewytłumaczalne, straszne zdarzenie. I nie motyle w brzuchu a namiętny seks. Po takiej żonglerce wrażeń ciężko dojść do siebie. 


Artur Urbanowicz - mistrz obłędu


Po prostu Artur Urbanowicz powoli, sukcesywnie i z wyrachowaniem doprowadzał czytelnika do obłędu. Tak jak las doprowadza do obłędu bohaterów.


„To ja decyduję, kto stąd wychodzi, a kto nie. Dla was nie ma już żadnej nadziei. Nigdy się stąd nie wydostaniecie (...) Witajcie w mym Zielonym Królestwie.” s. 30


Wyraźnie zaznaczonym wątkiem w "Gałęzistym" jest wiara i jej brak. Można wręcz powiedzieć, że to swego rodzaju polemika, którą prowadzą w swoich rozmowach (czy raczej kłótniach?) Karolina, przykładna katoliczka i Tomek, student matematyki, który chciałby wszystko wytłumaczyć logicznie.

Ale zestawienie akurat chrześcijanki i ateisty jest tu tylko symbolem. Bo nie ma książki grozy bez tajemniczej siły. Tu był nią las. Żywy Las. Wszechmocny, bezwzględny i nienoszący sprzeciwu. A bohaterowie są zdani na jego łaskę i niełaskę. Jak, zważając na swoje przekonania, zachowa się każde z nich, kiedy zaczną doświadczać jego mocy? Ona zwątpi czy on uwierzy? A może uparcie zostaną przy swoim? I jak myślicie, Las pozwoli im wyjść? Pozwoli im żyć?



"Wydaje wam się, że jesteście najmądrzejsi na świecie, że  każdą rzecz możecie zanegować i podać w wątpliwość wedle własnego widzimisię. Zakładacie, że wszystko można opisać, zmierzyć, zbadać, dotknąć i logicznie wytłumaczyć tego działanie. Macie mylne wrażenie, że nad wszystkim panujecie. Jakże się mylicie, jakże jesteście głupi. Wydaje się wam, że jesteście nieomylni, a tak naprawdę jesteście jedynie pyszni." s. 306


Gałęziste ze słowiańskim motywem

To także książka z morałem. Uczy pokory wobec natury. Dobrze wam radzę, nie zaśmiecajcie lasu. Nie wjeżdżajcie do niego samochodem. Chyba że chcecie narazić się na jego gniew. 



"Ci którzy bezczeszczą moje zielone królestwo muszą ponieść określoną karę." 323.


Nie mogę nie wspomnieć o ukochanej przeze mnie mitologii słowiańskiej. Postać Leszego, słowiańskiego demona lasu, którym inspirował się autor,  a który pojawia się na kartach książki jest tu oddana idealnie. Od wyglądu po umiejętności magiczne. Jeśli go nie znacie, zachęcam o nim poczytać, choćby trochę, np. na Wikipedii, wtedy jeszcze bardziej docenicie pracę autora.

Mimo znania fabuły – zakończenie wciąż wbija w fotel. Pisałam, że autor lubi doprowadzać czytelnika do obłędu, ale finałowe wydarzenia dosłownie ryją beret, że tak powiem kolokwialnie. Naprawdę są zwieńczeniem całej tej psychologicznej analizy zachowań bohaterów, którą w dużej mierze byłą ta książka. Poznawaliśmy postaci Tomka i Karoliny, dowiadywaliśmy jak zachowują się w konkretnych, często ekstremalnych sytuacjach, a na koniec dostajemy obuchem w twarz. GE-NIAL-NE!


Gałęziste to dopiero początek


Nic nie poradzę, ale mino świetnego "Inkuba", nadal to "Gałęziste" uważam za najlepszą książkę Artura. I jak wspomniałam nowa wersja jeszcze mu dodaje. 

W tej recenzji przytoczyłam te same cytaty, co w poprzedniej i właśnie po nich widzę, jakę pracę włożono tym razem w redakcję. Zmieniona była stylistyka, szyk zdania, zastosowano synonimy, usunięto zbędne słowa, a w najdłuższym przytoczonym przeze mnie fragmencie nawet kilka zdań. W swoim debiucie autor miał tendencję do elaboratów, tu dostajemy mięso. Tyle zmian, a wydźwięk pozostał. Tutaj możecie sobie porównać.

Jednak na mnie jak większe wrażenie zrobiły ilustracje Michała Loranca, którymi to wydanie zostało wzbogacone. Jak dobrze, że one się tam znalazły! Są genialne, mocno budują klimat.

Wielką frajdą są także easter eags. Ciekawym doświadczeniem czytać je jakby z drugiej strony. Bo przecież "Gałęziste" było pierwsze i to nawiązań do niego doszukiwałam w "Grzeszniku" czy "Inkubie", a tu teraz wróciłam do źródła. Zachęcam Was do wyszukiwania smaczków w książkach tego autora i jednak czytania ich po kolei, choć to (teoretycznie) niepowiązane ze sobą historie. 

A gdybyście chcieli jeszcze więcej, na swoim fanpage autor zamieszcza suplementy dla dociekliwych, w których znajdziecie niedokończone wątki i wyjaśnienia niewyjaśnionego ;)



Powtórzę jeszcze raz: "Gałęziste" to świetna książka, polecam gorąco.


Gałęziste. Premiera 13 listopada.


Prapremiera odbędzie się podczas Międzynarodowych Targów Książki w Krakowie, które odbędą się w dniach 24-27 października.


Gałęziste ukażą się pod patronatem Promotorki Czytelnictwa :)

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Vesper












6 komentarzy:

  1. Lubię opowieści z morałem. Po takie sięgam najczęściej:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię książki, które budzą grozę! Zapisuję na liście do przeczytania!

    OdpowiedzUsuń
  3. Okładka książki jest piękna - taka mroczna, ale intrygująca!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dobra recenzja. Wydaje się być bardzo interesującą pozycją ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mój typ literatury, więc raczej zrezygnuję, ale warto mieć takie tytuły w zanadrzu w przypadku prezentów - dzięki za polecenie! :)

    OdpowiedzUsuń