To, co czytam: Gałęziste, Artur Urbanowicz

To miejsce to gniew. Gniew jest tym miejscem. Wypełnia je. Również dzięki wam." s. 328



Para studentów z Warszawy, Karolina i Tomek wybrała się na wycieczkę na Suwalszczyznę, by poprawić relację w związku, w którym zaczęło się coś psuć. Autor zastosował tu klasyczny kontrast bohaterów: kobieta - mężczyzna, ona spokojna, on porywczy, ona drobniutka, on dobrze zbudowany, a do tego ona głęboko wierząca, a on ateista. Ot, takie przyciągające się przeciwieństwa. Mieli wspólne spędzić Wielkanoc i klika poprzedzających ją dni, zbliżyć się do siebie podziwiając zabytki i przyrodę regionu. I trzeba przyznać, że ten wyjazd wystawił ich związek na niejedną próbę. Ledwie dotarli na miejsce, a już zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Gospodarze agroturystyki, którzy zapomnieli o ich przyjeździe, zastępcze lokum na totalnym odludziu, a w nim nieboszczyk za ścianą. A to naprawdę dopiero początek...

"Jezioro było tuż - tuż. Podobnie jak śmiertelne niebezpieczeństwo, o którego przerażającej bliskości żadne z nich nie miało najmniejszego pojęcia" s. 244. 

Autor chciał ukazać bogactwo historyczne i przyrodnicze Suwalszczyzny. Zabiera nas na wycieczkę po Suwałkach, zwiedzamy mosty w Stańczykach, jezioro Gałęziste, poznajemy legendę o siei i o Zamkowej Górze. Przede wszystkim jednak zwiedzamy LAS. 
Już sam opis "Thriller na baśniowych ziemiach Suwalszczyzny" przywiódł mi na myśl „Dom na wyrębach” Stefana Dardy. I jak później przeczytałam w jednym z wywiadów, Artur Urbanowicz zainspirował się właśnie tą książką, i zapragnął pokazać czytelnikom region, w którym się wychował.
Muszę przyznać, że to odważny marketing, takie lokowanie miejsca, do którego po przeczytaniu książki strach wejść. 
Ale Artur Urbanowicz dobrze wie, że ludzie lubią się bać. Ja lubię. I naprawdę się bałam. Podczas lektury  towarzyszył mi ciągły niepokój, a w salonie, gdzie czytałam, dało się słyszeć mój przyśpieszony oddech, gdy drżącymi rękami przewracałam kolejne strony w oczekiwaniu na to, co wydarzy się za chwilę. Autor świetnie budował napięcie i umiejętnie zmieniał bodźcie, które działały na bohaterów, a za ich pośrednictwem na czytelnika. Najpierw gniew, następnie dziwne przeczucie, że jest tu coś nie tak, a zaraz potem wiszące w powietrzu napięcie erotyczne. A kiedy akcja na chwilę zwalnia i wydaje ci się, że możesz odetchnąć z ulgą, autor serwuje ci powtórkę z rozrywki. Ze zdwoją siłą. Nie gniew a wściekłość, nie przeczucie, a niewytłumaczalne, straszne zdarzenie. I nie motyle w brzuchu, a namiętny seks. Po takiej żonglerce wrażeń ciężko dojść do siebie. Po prostu Artur Urbanowicz powoli, sukcesywnie i z wyrachowaniem doprowadzał czytelnika do obłędu. Tak jak las doprowadza do obłędu bohaterów.

„To ja decyduję, kto stąd wychodzi, a kto nie. Dla was nie ma już żadnej nadziei. Nigdy się stąd nie wydostaniecie (...) Witajcie w moim Zielonym Królestwie.” s. 325

Wyraźnie zaznaczonym wątkiem w "Gałęzistym" jest wiara i jej brak. Można wręcz powiedzieć, że to swego rodzaju polemika, którą prowadzą w swoich rozmowach (czy raczej kłótniach?) Karolina, przykładna katoliczki i Tomek, student matematyki, który chciałby wszystko wytłumaczyć logicznie.

Ale zestawienie akurat chrześcijanki i ateisty jest tu tylko symbolem. Bo nie ma książki grozy bez tajemniczej siły. Tu był nią las. Żywy Las. Wszechmocny, bezwzględny i nienoszący sprzeciwu. A bohaterowie są zdani na jego łaskę i niełaskę. Jak, zważając na swoje przekonania, zachowa się każde z nich, kiedy zaczną doświadczać jego mocy? Ona zwątpi czy on uwierzy? A może uparcie zostaną przy swoim? I jak myślicie, Las pozwoli im wyjść? Pozwoli im żyć?


"Wydaje wam się, że jesteście najmądrzejsi na świecie, że możecie każdą rzecz zanegować i podać w wątpliwość wedle własnego widzimisię. Zakładacie, że wszystko można opisać, zmierzyć, zbadać, dotknąć, opukać i logicznie wytłumaczyć tego działania. Zapędzić w kozi róg i powiedzieć: ha, słuchaj stary, coś mi się tu nie zgadza. Macie mylne wrażenie, że nad wszystkim panujecie (...) Jakże się mylicie, jakże jesteście głupi. Wydaje się wam, że jesteście nieomylni, a tak naprawdę jesteście jedynie pyszni. Dawno zatraciliście jakikolwiek system wartości. Jesteście trądem tej planety, jesteście tylko nic nieznaczącymi robalami. Bez żadnej szkody dla tej ziemi można was ot tak zdeptać..."


To świetny debiut i autor wysoko postawił sobie poprzeczkę. Napisać lepiej po powiedzmy poprawnym debiucie, jest bardzo prawdopodobne, właściwie taka kolej rzeczy. Ale utrzymać poziom i nie zawieść czytelników, to już trudniejsze zadanie. Bardzo jestem ciekawa, czy jemu podołał. A wiem, że wyszła już kolejna książka Artura Urbanowicza i na pewno po nią sięgnę. 
Podsumowując, "Gałęziste", to groza, której szukałam. To także książka z morałem. Uczy pokory wobec natury. Dobrze wam radzę, nie zaśmiecajcie lasu. Chyba że chcecie narazić się na jego gniew.

"Ci którzy bezczeszczą moje zielone królestwo muszą ponieść określoną karę." 323.


Moja ocena wyższa półka
Ocena tradycyjna 10/10

5 komentarzy:

  1. Rewelacyjny debiut. Jest mrocznie, groźnie i klimatycznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie w trakcie czytania najbardziej zaskoczyło samo zakończenie... Czegoś takiego zupełnie się nie spodziewałam. Mimo że w całości znalazłam parę elementów, które niezbyt przypadły mi do gustu, to "Gałęziste" uważam za dobry, klimatyczny debiut. Jestem ciekawa kolejnych powieści tego autora.

    Read With Passion

    OdpowiedzUsuń
  3. Słyszałam już od kilku osób, że to naprawdę dobra książka. Jeśli znajdę ją w bibliotece, na pewno się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna recenzja! Choć nie przepadam za tym gatunkiem, to jestem na tyle zaintrygowana, że pewnie sięgnę po "Gałęziste".

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak dla mnie to cudowna ksiazka. Ma w sobie wszystko co trzeba i na dodatek napisana przez Polaka!!

    OdpowiedzUsuń