Ofiara Polikseny, Marta Guzowska

Tytuł: Ofiara Polikseny  
Autor:Marta Guzowska
Wydawnictwo WAB
Ilość stron: 429

Kiedy byłam małą dziewczynką z wypiekami na twarzy oglądałam przygody Indiany Jonesa. Dziś, dwadzieścia lat później nadal to robię :) Choć znam je na pamięć, jakość obrazu nie ta, a ówczesne poczucie humoru trąci tandetą. Może to sentyment, ale bawię się dobrze. I właśnie z Indianą kojarzy mi się Ofiara Polikseny, Wiem, że nie tylko mi i zgadzam się z teorią, że taki był zamysł autorki.
 Opis z okładki:
"Praca archeologa jeszcze nigdy nie była tak niebezpieczna. Przekonują się o tym Pola Mor i jej ekipa podczas wykopalisk w starożytnej Troi. Kłopoty zaczynają się tuż po odkryciu tajemniczego szkieletu, najprawdopodobniej szczątków tajemniczej polikseny. Naukowcy nie zdąża nacieszyć się sensacyjnym znaleziskiem, gdyż Mario Ybl antropolog natrafia na inne zwłoki tym razem... współczesne.
Jak to możliwe, że grecka mitologia nieoczekiwanie staje się rzeczywistością? czy ktoś z naukowców jest zarazem wyrafinowanym mordercą? Upał, trupy i sporo humoru"

O tak, tego humoru było bardzo dużo, a główny bohater był bardzo barwny, choć ma znamiona - jak ja to określam - podręcznikowego głównego bohatera. Alkoholik, po rozstaniu z kobietą marzeń wszystkich facetów na świecie, który na przekór sobie i innym, i ku wielkiemu zaskoczeniu swoim i wszystkich, rozwiązuje zagadkę kryminalną. Do tego jest zadufany w sobie i ma cięty język. Mario Ybl robi wszystko, by pozostali bohaterowie książki go znienawidzili i mu się udaje. Ale nie jest w stanie zniechęcić do siebie czytelnika. Ja go uwielbiam. Za poczucie humoru i ripostę właśnie, a także fajtłapowatość i lęk przed ciemnością. Humor tu naprawdę nadrabiał, również dlatego, że główny bohater był narratorem, więc to "jego" spostrzeżenia czytaliśmy między wersami. Mimo to autorka nie przedobrzyła. Było zabawnie, ale gdy miało być poważnie i - może nie strasznie, ale wciągająco - było.
Daję plus za to, że czegoś można się z tej książki dowiedzieć. Czytałam mnóstwo kryminałów i wiele thrillerów medycznych, ale ciekawostek, których nie wyłapałam wcześniej gdzie indziej, było sporo. Nie będę się powtarzać, że lubię książki, które w ten czy inny sposób nawiązują do mitologii. W ogóle to pierwszy kryminał archeologiczny, z jakim się spotkałam i myślę, że to dobry kierunek. Więc przeczytam kontynuację.
Ale to już chyba będzie wszystko, jeśli chodzi o pochwały. Fabuła - średnia. Czytelnik dostaję mordercę na tacy i dziwi mnie, że Ybl, jedyny, który w całym swoim towarzystwie robi coś w kierunku rozwikłania zagadki, wpada na to tak późno. Jestem skłonna uwierzyć, że był to celowy zabieg autorki, która pozwoliła nam obserwować nieudolne poczytania bohatera. Jeśli to nie było zamierzone, to zagadka kryminalna jest bardzo słaba.
A na koniec, niestety, muszę wyrazić swoje ubolewanie. Pisałam kiedyś na blogu o akcji "Czytajmy polskich autorów". Teraz przydałaby się chyba inicjatywa dla polskich pisarzy pt. "Twórzmy polskich bohaterów". Naprawdę nie rozumiem dlaczego Mario nie mógł być Polakiem? Rozumiem, że autorka bywa/mieszka?/ za granicą i ma zagranicznych znajomych, może nawet myśli o tłumaczeniu swoich dzieł na inne języki, i super, tego jej życzę. Ale jeśli książka jest dobra to się sprzeda nawet, jeśli Ybl będzie Kowalskim... 

Tradycyjna ocena 5/10
Moja ocena: szafka

*** Będzie mi miło, jeśli po przeczytaniu zostawisz komentarz ***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz