Kobieta w oknie, A.J. Finn

Na ten thriller czeka cały świat - takim hasłem zapowiadano premierę "Kobiety w oknie". W Polsce do akcji promocyjnej zaangażowano nawet aktora  Borysa Szyca, który podrzucał książki w różnych częściach Warszawy. Był filmik na  You Tube i udostępnienia na Facebooku. A takie działania budzą w czytelnikach głównie dwa odczucia. Z jednej strony ciekawość, z drugiej obawę czy to aby nie będzie przereklamowane. Czyli albo nam się wydaje, że książka będzie świetna, albo do bani. W obu przypadkach, aby przekonać się o swojej racji trzeba tę książkę przeczytać. I to się właśnie nazywa marketing.



Nie rzuciłam się więc zaraz do księgarni, ale jak opadł bitewny pył, wypożyczyłam ją z biblioteki. Ustawiając się ówcześnie w kolejce. A gdy już ją dostałam przeczytałam raz dwa.


Czy zawsze można wierzyć własnym oczom? Anna Fox straciła wszystko: szczęśliwą rodzinę, pracę oraz zdrowie. Od miesięcy nie postawiła stopy za progiem domu. Całe dnie spędza w Internecie, przed telewizorem lub szpiegując sąsiadów za pomocą aparatu fotograficznego. Pozbawiona własnego życia coraz bardziej zaczyna przeżywać cudze… Najwięcej uwagi poświęca Russellom, rodzinie nowej w tej okolicy i tak podobnej do tej, którą jeszcze niedawno sama miała. Jednak pewnej nocy widzi coś, czego nie powinna oglądać. Jej świat się rozpada, a na jaw wychodzą szokujące sekrety. Co jest prawdą, a co zmyśleniem? Kto jest w niebezpieczeństwie, a kto panuje nad sytuacją?


opis za wydawcą W.A.B.



Niewątpliwym atutem tej książki są zwroty akcji i tajemnica. A nawet dwie. Autor skrzętnie ukrywa ich rozwiązanie przez znaczą część książki. A czytelnik nie spocznie dopóki się nie dowie czy aby na pewno Anna widziała, to co widziała oraz, co takiego wydarzyło się w przeszłości, że dziś bohaterka dostaje ataku paniki na samą myśl, że miałaby wyjść zza drzwi po listy ze skrzynki. Tego nam Finn nie mówi. Kluczy, sprowadza na manowce, zmienia temat.

I to daje dwa skrajne efekty. Niewiarygodne zwroty akcji, w tym jeden, który wbił mnie w fotel. To ten pozytywny efekt. Drugi to nuda. Bywały tak nużące momenty, że aż oko opadało. Zdawało się, że Finn w nieskończoność opowiada o tym, jak Anna śpi, budzi się, przechadza po domu i wypija kolejne wino zagryzając tabletkami użalając się nad sobą.  No ileż można. Choć z drugiej strony, oddawało to klimat życia w ciągłym zamknięciu. Bo zważając na fakt, że autor niczym w tragedii antycznej zachował jedność miejsca (z wyjątkami, które wybaczam ;)) to działo się tam całkiem sporo.

I właśnie za opisanie mechanizmów agorafobii daję duży plus. To chyba pierwsza książka, w której spotkałam się z wykorzystaniem tej choroby jako tła i trzeba przyznać że autor odrobił pracę domową. Poznajemy jej objawy, kolejne etapy i różne stopnie nasilenia u pacjentów.

Nie przekonała mnie tu narracja pierwszoosobowa w czasie teraźniejszym,. Lubię ją, bo dodaje dynamizmu i sprawdza się w książkach, w których dużo się dzieje i akcja pędzi na złamanie karku. Tu autor skąpo dozował nam wrażenia, więc trochę mi się to gryzło.


Podsumowując, książka nie wywołała u mnie efektu wow, ale też daleka jestem od odradzania sięgnięcia po nią. Czytało się dobrze, były świetne momenty i rzeczywiście poczułam powiew świeżości, choć nasuwało mi się skojarzenie z "Dziewczyną z pociągu". Nie czytałam jej, jedynie oglądałam film, więc nie znam stylu i klimatu książki, ale czuję, że to mogą być podobne rejony.

Z uwagi na pewne mocne szczegóły w fabule ciężko napisać mi, że to książka lekka i przyjemna, powiem więc, że można ją wziąć ze sobą na wakacje, bo wpisuje się w dobrą literaturę rozrywkową.

Moja ocena: półka
7/10


9 komentarzy:

  1. Wydaje mi sie, ze w takim wypadku nawet nie chodzi o to, ze przereklamowane, ale ze reklama obiecywala wiecej, lepiej, cos ciekawszego niz w rzeczywistosci doswiadczylismy i rodzi sie rozczarowanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, to był skrót myślowy ;) ale oznacza dokładnie to o czym piszesz ;)

      Usuń
    2. I podkreślę jeszcze, że określenia "przereklamowana" nie użyłam w odniesieniu do tej książki ;) tylko, że tak bywa przy szeroko zakrojonej promocji ;)

      Usuń
  2. A mnie mimo wszystko ta recenzja zachęca do przeczytania ;) Kompletnie ominęła mnie ta cała reklamowa otoczka, i słyszę o niej właśnie pierwszy raz. Także nie mam co do niej żadnych oczekiwań.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja mam wlasnie podobne odczucia, recenzja mnie zaciekawila.

      Usuń
    2. Bo ja w sumie oceniam tę książkę bardzo dobrze i ją polecam. Wspomniałam o akcji promocyjnej, jak jak wskazuje na to nazwa bloga ;) bardzo mnie to interesuje.

      Usuń
    3. Ta książka tak na mnie patrzy, zewsząd praktycznie! :D Ale jakoś nie umiem się na nią zdecydować. To jest ten problem z thrillerami - mogą być dobre, a jednocześnie mogą się też okazać powtarzalne...

      Usuń
  3. Beata Skrzypczak14 maja 2018 10:45

    Uwielbiam zwroty akcji i uwielbiam tajemnice. Nie kupiłam tej książki, z podobnego powodu, że chciałam trochę odczekać po jej licznych poleceniach w sieci, ale teraz po nią sięgnę! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czytuję thrillerów, choć nie powiem, że ciekawi mnie wspomniane w recenzji "zachowanie jedności miejsca". Nie częsty zabieg we współczesnej literaturze.

    OdpowiedzUsuń